zofia beszczyńska

| wersja polska | english version | version française | versión española |

Bajki o rzeczach i nierzeczach

Była raz sobie dziewczynka imieniem Weronika, która bardzo lubiła słuchać bajek na dobranoc. Bajki musiała wymyślać i opowiadać jej mama, inaczej nie były warte słuchania. W końcu mama wymyśliła i opowiedziała dziewczynce tyle bajek, że żadnej już więcej nie mogła znaleźć. No, może tylko tę o słoiku miodu.
– „Był sobie raz – zaczęła mama – słoik miodu, który chciał być pszczołą, ale nie wiedział, jak to zrobić. Myślał i myślał, aż wymyślił, że powinien przede wszystkim poznać obyczaje pszczół. Kiedy w pobliżu będzie przelatywała jakaś pszczoła, zwabię ją do siebie i zaprzyjaźnię się z nią, postanowił. I tak też zrobił. Gdy po długim czekaniu zobaczył przelatującą pszczołę, otworzył się i...”
– Nie, mama, to jest bez sensu! – zawołała Weronika.
Ale mama mówiła dalej jakby nigdy nic.
– „O, wypraszam sobie, powiedziała pszczoła. Jestem twoją mamą, ale mam bardzo dużo sensu. To raczej ty jesteś bez sensu. Na przykład nie masz skrzydeł. I jesteś słodki, a ja piekąca jak każda porządna pszczoła...”
Weronika nie była ciekawa dalszego ciągu.
– Nie podoba mi się ta bajka – przerwała. – Czy nie mogłabyś opowiedzieć mi jakiejś innej?
Mama zastanowiła się i po chwili znalazła jeszcze jedną, całkiem nową.
O swetrze.
– „Był sobie raz sweter – zaczęła – który chciał być włóczką. Aż kiedyś przyszła do niego dziewczynka imieniem Weronika i go spruła. Natychmiast jednak zrobiła z niego drugi, nowy sweter. On także chciał być włóczką i także po pewnym czasie został spruty. To wszystko powtarzało się wiele razy, aż w końcu ani żaden z kolejnych swetrów, ani włóczka, z której były zrobione, nie nadawały się już do niczego. Weronika więc wypchała nią poduszkę...”
Lecz prawdziwa Weronika nie chciała słuchać, co było dalej. Nie zaciekawiło jej nawet, że dziewczynka z bajki miała na imię tak samo jak ona.
– Oj, mama – powiedziała. – Ale ja bym chciała jakąś normalną bajkę.
– Co to znaczy normalną? – spytała mama.
– No taką, żeby nie była o rzeczach, które chcą być innymi rzeczami.
– Ale ja nie znam już żadnej bajki – zasmuciła się mama. – No chyba że jeszcze jedną, najostatniejszą. O drzewie, które chciało być...
– Nie! – krzyknęła Weronika. A potem spojrzała na mamę i dodała cicho: – Nie martw się. Może teraz ja ci jakąś opowiem?
– Bardzo proszę! – ucieszyła się mama.
I Weronika zaczęła:
– „Była sobie dziewczynka, która miała dwie kotki. Chciały one, by ich pani też była kotką. I pewnego razu poszły do kociej wróżki...”

Do góry |

Menu Zofi Beszczyńskiej: